„Our hearts
go boom boom, boom, boom..” -
- w esce (której samej z siebie nie słucham, ale teraz czasem
mi się zdarzy, because of The Wanted)
Tadadadam! Powróciłam! :D
Konkretniej to byłam w niedzielę, ale tylko na jakieś 3 h
wieczorne i nockę :D
Więc..Spróbuję podsumować tamte FANTASTYCZNE dni.
Pierwszy raz wyjechałam na rajd. W sobotę gdzieś ok. 7. Cel:
Pieniny.
Dzień I:
Podróż spoko. Mimo, że tyły zostały zajęte przez mat-fiza
rocznik wyżej, poradziliśmy sobie :D Co z tego, że już po chwili z tyłów czuć
było specyficzny ‘wycieczkowy’ zapach. Są pełnoletni jakby na to nie patrzeć :P
- Muzeum PN – nudne jak flaki z olejem. ‘Kiedy to
się wreszcie skończy?’ Tyle w temacie. Przyjechałam w góry, a nie do muzeum, w
którym właściwie nic nie było. Wychodzimy. Uf! W końcu! Trzy Koronyyy! Jestem
Wasza! :D
- Trzy Korony - I..to nie było takie proste :P ślisko i
błotniście, deszcz, gleba razy dwa :D (teraz tylko nadgarstek boli)
- Sokolica – to ‘droga powrotna’ - można to tak
nazwać :D Jeszcze większe kamienie, prawie w całości pokonywane poprzez
trzymanie się rękami za barierki by nie spaść, jeszcze większe błoto. I jeszcze
większy lęk wysokości niż na Koronach. No bo tak. Mam lęk wysokości. Nie jakiś
straszny, ale utrudniający życie. Na pytanie: ‘Masz lęk wysokości, a jeździsz w
góry?’ odpowiedź brzmi: tak. Moja miłość do gór to jak toksyczny związek.
Zabija mnie, ale to kocham i nie umiem odpuścić.
Wieczór to masakra. Ka obtarła stopy w glanach, więc przed
prysznicem(w trakcie też, ale to nieistotne) walnęła sobie kielicha, żeby nie
czuć bólu. W międzyczasie kolacja i jakiś teścik z dnia dzisiejszego. Okazało
się, że żętyca (nie wiem jak to się pisze) to malutki owadzik albo chroniona
roślina :D A później się zaczęło. Zapomniałam wspomnieć, że balkony pokoi i na
każdym piętrze były łączone. U nas: trzy pokoje damskie: jeden z rocznika
wyżej, mój z Ki i S. a drugi z dziewczynami z ekipy gimnazjalnej. Ostatni zaś
to dwóch maturzystów tegorocznych i M z mojej klasy. Pokój ‘gimbazy’ był bazą
wyjściową. Śmierdziało tam gorzej niż w gorzelni, a przez dym na balkonie
ciężko było cokolwiek dostrzec. (Mamo – błagam, powiedz, że nie wąchałaś moich
ubrań przy praniu :D )
Teksty tamtego wieczora:
Rozmowa z nawalonym w 4 dupy D z mojej klasy:
„To na następnej wycieczce Ty pijesz, a my nie.” –
zakończone wielkim śmiechem. Bardziej z tego drugiego niż pierwszego. O dziwo –
pamiętał o tym następnego dnia. (cóż – nie wyszło xd )
Prócz tego nauka zaciągania fajka przez Do, laskę z mojej
klasy także, która ma astmę. Zakończenie: wielkie rzyganie i kaszel.
Powiedziała, że nigdy więcej :D
O. jeszcze rozmowa na temat tego, że się nie uśmiecham i nie
chcę jeść ciastek. No bo jak to? Przecież ciastka na doła są najlepsze!
Chodziło o to, że są JEDZENIEM. I samo to wystarczy :D
Kuuurcze..długie to się robi. Może jednak podzielę na dwie
części..tylko skończę o rajdzie.
Następnego dnia Msza o 6.30, więc zbiórka 6.10. Początkowo byłam jedyna, później już była nas dwójka, a na końcu okazało się, że doszła jeszcze pięcioosobowa grupa. Śniadanko i tu historyczna chwila: Ola je! :O
Następnego dnia Msza o 6.30, więc zbiórka 6.10. Początkowo byłam jedyna, później już była nas dwójka, a na końcu okazało się, że doszła jeszcze pięcioosobowa grupa. Śniadanko i tu historyczna chwila: Ola je! :O
Wykwaterowanie. (Ki o mały włos nie zostawiła glanów na
balkonie :P) a wcześniej mycie zabłoconych butów chusteczkami do tyłków
niemowlaków :D
Następnie wyjazd do bodajże Jaworek. Przez Dolinę Białej
Wody na Wysoką i powrót Wąwozem Homole. Po drodze kolejna kłótnia z Ż.(o nim
napiszę kiedyś więcej bo to ciekawa postać, ale w tym momencie topór wojenny
zakopany więc jest okej :D)
Wróciłam. Zjadłam. Przepakowałam się. Z grubsza ogarnęłam
Internet i poszłam spać :D
Na dziś może wystarczy. :D Zdjęć nie mam bo ich jeszcze nie
dostałam :(
No i oczywiście wszyscy muszą dodawać rozdziały i wszystko
jak mnie nie ma albo jestem tuż tuż przed klasyfikacją :(
Trzymajcie się <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz