sobota, 3 sierpnia 2013

powrót.



Jak zawsze po rekolekcjach, na nowo uwierzyłam, że skoro Bóg mnie kocha i jest zawsze przy mnie – mogę wszystko. Wszystko, co On dla mnie zaplanował.  Najwyraźniej nie zaplanował dla mnie ludzkiej miłości. Miłości osobnika płci przeciwnej, który po prostu będzie. Będzie kochał, przytulał, kłócił się a potem godził.
Cóż. Teraz trzeba mi cierpliwości i siły, by ten plan zrozumieć. Będzie ciężko. Może jednak Panie Boże masz tam gdzieś głęboko schowanego dla mnie jakiegoś chłopca, tylko czekasz, aż dorosnę na tyle, by go nie zranić.

Wróciłam z piętnastodniowej oazy. [KLIK]
Powinnam teraz o niej napisać. Nawet pisałam mini-dziennik, co by nie zapomnieć, czym chcę się podzielić, ale takie to dziwne wyszło..może opiszę dniami (w miarę o ile pamiętam).

Okej..próbowałam :D ale to bez sensu, bo za długie i tak dalej. Więc kilka najważniejszych faktów/zdarzeń/podsumowań. Pewnie trochę (bardzo) niechronologicznie.

#1 Od początku nie polubiłam animatorki muzycznej, którą miałam w pokoju (olbrzymi BŁĄD - po kilku dniach pokochałam <3)  i animatorki grupy(to już nie błąd. do końca jej nie lubiłam. jest..dziwna.)

#2 Początkowo nie mogłam się wczuć w ten wyjazd. Wciąż nie czułam Boga. A przynajmniej nie tak jak powinnam. Dnia drugiego wieczorem zawiązano nam oczy i poprowadzono 'gdzieś' (czytaj: koło kościoła). Naszym zadaniem było wołać Pasterza. Stałam tam nie wiem jak długo, krzyczałam - słysząc w tle głosy innych - kucałam i wstawałam wciąż na nowo. Miałam dość. Jednak..wtedy przyszedł Pasterz i wziął mnie do budynku, gdzie rozwiązał oczy przed Najświętszym Sakramentem. Rozpłakałam się. Bo On tam był. I czekał na mnie. Całość była metaforą życia w ciemności, bez Boga i rozpaczliwego szukania wartości. Mimo, że trzeba było długo czekać - w końcu się udało ;)

[przerwa na podlewanie kwiatków]

[uhuhuhu! nie dość, że weszłam na GG, to jeszcze ustawiłam na 'dostępny' ;o  chyba rzeczywiście brakuje mi ludzi.]

#3 Podpisanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka [KLIK]
Za 5 miesięcy mam osiemnastkę, co oznacza jej świętowanie bez picia. Co mi tam - tyle lat byłam abstynentką - czymże jest ten rok wobec wieczności? A nastąpiło to dnia XIII (Dzień Wspólnoty tak zwany). Przez całe rekolekcje powtarzałam sobie, że NIE! W tym roku nie podpisuję. Mam osiemnastkę i w ogóle. Taak..Bogu miał inny plan. W ostatnim momencie leciałam z kartką i podpisywałam na plecach koleżanki :D

#4 Spowiedź z ostatniego roku. W gabinecie higienistki, gdzie się odbywała, powiedziałam księdzu F. o wymiotowaniu, niejedzeniu, kłamstwach, a także grzechach z dawnych czasów, o których nawet nie pamiętałam.

#5 Wylanie Ducha Świętego. Poczułam siłę i niesamowite przyciąganie do podłogi. Wprawdzie nie straciłam przytomności jak niektórzy, ale po powrocie siadłam na podłodze i siedziałam. Dopóki na mnie nie nakrzyczeli. Myśleli, że to żart. A ja naprawdę tak czułam.

Ogólnie cudnie było jak już 'weszłam' w rekolekcje. Niemiłe było podejście animatorki, zbytnie, troszkę sztuczne uduchowienie na siłę niektórych i to, że ostatniego dnia podczas uczty miłości - Agape, jako jedna z niewielu dziewcząt nie zostałam zaproszona przez żadnego chłopca. Tak, było ich mniej, no ale ta myśl...co jest ze mną nie tak, że akurat ja?

O! Jeszcze to:

#6 Koncert ewangelizacyjny, w trakcie którego grałam w pantomimie. (Wrzucę, jak tylko dostanę film). Z samego bycia na scenie niewiele pamiętam. Duch Święty zadziałał ;)

#7 Modlitwa wstawiennicza. Chronologicznie przed spowiedzią, ale także w gabinecie higienistki z tym samym księdzem i trójką animatorów. poprosiłam o modlitwę w intencji pokonania bulimii, wiarę w siebie, dar cierpliwości i skupienia i rozeznanie swojego powołania. Słowo, które dostałam to: Iz 53, 3-5

Gdyby komuś się nie chciało szukać:

"Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
4 Lecz On się obarczył naszym cierpieniem,
On dźwigał nasze boleści,
a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego.
5 Lecz On był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy.
Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas,
a w Jego ranach jest nasze zdrowie. "


Drugiego fragmentu o effacie nie mogli znaleźć, ale po samej modlitwie mnie się udało: Mk 7, 34

" 34 a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: "Effatha", to znaczy: Otwórz się!"
 Przez całe oczekiwanie na spowiedź sobie to powtarzałam.


(znalazłam dosłownie przed sekundą szukając internetowego Pisma Świętego)

Mam jeszcze wiele innych pięknych słów, ale na dziś już chyba wystarczy.
Dobranoc;)

Shalom +

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz