piątek, 28 czerwca 2013

Jeden z tych dni.

Dziś jest jeden z tych dni, kiedy nie powinnam wychodzić z łóżka, a co dopiero pokazywać się ludziom na oczy.
Kiedy mam ochotę ukarać siebie za to, że istnieję.

środa, 26 czerwca 2013

już nie wiem która liczba czy cyfra.



"Pamiętaj, że twoje ciało może więcej niż podpowiada ci twój umysł." <3



Odzywam się. W końcu :D Nie mam usprawiedliwienia. Była nauka, praca, niechciejstwo, ćwiczenia..ale to nie usprawiedliwienie.

http://www.youtube.com/watch?v=kXYiU_JCYtU&feature=player_embedded Linkin Parka znałam dotychczas jedną piosenkę. Teraz przypadkiem znam drugą :D


Przez ten tydzień troszkę się działo. Czwartku szczerze mówiąc nie pamiętam :D w piątek zdałam biologię na czwóreczkę. W trakcie tej odpowiedzi po pisaniu kartkówki(siedziałam sama z panią w klasie) przyszedł mój anglista szukający jakiegoś dziennika.

- Zdajesz na coś?
-tak. Na czwóreczkę.
- To fajna dziewczyna jest. Dać jej.
A ja się zaczęłam cieszyć jak głupia i byłam radosna przez cały dzień. Mała rzecz a cieszy :P Z tej radości zwiałam z religii. Oczywiście poinformowałam mamę, że i tak na nią nie pójdę, więc usprawiedliwiła :D W tym czasie wybrałam się zakupić trampki, a następnie do domku. O! już wiem co było we czwartek! Byłam z mamą na zakupach przedślubnych. Dostałam kieckę, bluzkę i krótkie spodenki.



A powracając do piątku: wieczorem ognisko klasowe. I ten niezręczny moment, kiedy wiesz, że nie byłoby takiej fajnej zabawy, gdyby reszta się nie nawaliła w 3 dupy, ale Ty jesteś trzeźwa :D Było zarąbiście. W szczegóły się wdawać nie będę, bo za dużo tego. Wspomnę tylko, że większość szła na autobusy z dworca, więc całą ekipą, koło domu naszego wychowawcy(:P) dotarliśmy tam, a mnie i Ki. o mało autobus nie uciekł jak zaczęliśmy się wszyscy żegnać :P W sobotę rano wyjazd do Chrzanowa na ślub kuzynki. Przez Kraków (przystanek: siostra) i Katowice(przystanek: ciotka). Było fantastycznie! To była chyba pierwsza rodzinna uroczystość, która mi się podobała. Pomijając mały fakt, że tańczyłam na gazecie z jakimś wujkiem czy kimś od strony pana młodego, który zdążył sobie już popić -.-




No i jeszcze przy powrocie tekst ciotki, że ‘chciałaby zatańczyć na naszym weselu’. Czyli moim i sis -.- Żeby nie być niemiłą strzeliłam jak głupia, czy mam prosić moją siostrę o rękę, skoro na naszym. Nie będę mieć męża! Nikt ze mną nie wytrzyma :P


Niedziela to: kościół, spanie, jedzenie, czytanie na zmianę. No i dziwna rozmowa z M na fejsbuku.

W poniedziałek czytanie książki na historii i dwa polskie. Później wos przesiedziany z S. i Z. z mojej klasy na schodach, a chemia w bibliotece. Przed matmą zabrałam się z mamą do domu.


Wczoraj byłam na niemieckim, a później byłam ‘w pracy’ :D W firmie taty, z kuzynką segregowałyśmy jakieś kosmetyczki, naklejki.  Po południu odwiedziłam K na rowerze. Byłyśmy nad rzeką, robiłyśmy zdjęcia, jadłyśmy truskawki i strasznie fajnie było :D W drodze powrotnej spotkałam dziewczyny z klasy na rowerach, pogadałyśmy chwilkę. I wróciłam do domciu. O! a wcześniej jeszcze stałam chyba z 10 minut przed szlabanem kolejowym, bo był opuszczony i czekałam jak głupie, dobrze wychowane, grzeczne dziecko :D




I wreszcie dziś :P
Odwiedziłam szkołę na polskim, a następnie znów ‘robota’. Segregowanie jakichś papierów, pakowanie plakatów, robienie breloczków i identyfikatorów. Powróciłam do mojego zakątka, zrobiłam ‘skalpel’ Ewy Chodakowskiej i ćwiczenia Mel B. Odrobiłam to zjedzeniem dwóch tostów -.-

I gdzieś na jakimś tumblrze znalazłam to.



http://www.youtube.com/watch?v=l7d7eVYI7s8 ß-*__* słuchałam prawie całą drogę na ślub i z powrotem :D Po pierwszym przesłuchaniu nie podobało mi się, ale teraz się wydaje całkiem spoko. Ale mimo wszystko wciąż czekam na jakąś balladę.

AAAAAAAAA! The Wanted na esce <3 Jaram się. I słucham tego radia mimo, że go nie lubię, bo tylko tam jest WLR.


A teraz: miłego wieczorka :*

środa, 19 czerwca 2013

Bulimiarexia



Musiałam sprawdzić kiedy pisałam ostatniego posta, bo skleroza :D
No i..jestem. Chociaż pewnie nikt nie czekał.
Te dni były straszne, ale..uświadomiłam sobie jedną ważną rzecz:
I tu się objawia wyczucie czasu mojej mamy… właśnie teraz zawołała. Ale jestem.

Uświadomiłam sobie, że mam bulimię. I kompulsywne jedzenie. Znaczy się jem kompulsywnie.

„I know the right words to say
Like "I don't feel well," "I ate before I came"
Then someone tells me how good I look
And for a moment, for a moment I am happy
But when I'm alone, no one hears me cry”
“Some days I'm still fighting to walk towards the light”
“You should know you're not on your own”
Teraz walczę. Muszę radzić sobie sama.
„Please die Ana”

„imagine pageant
in my head the flesh seems thicker”
Moja siostra usłyszała tę piosenkę przez co spodobały jej się inne tego zespołu.

Muszę walczyć i radzić sobie, bo jestem z tym sama. Jeśli sama sobie nie pomogę to nikt tego nie zrobi.

„Délivre moi de ces voix, de ce convoi” To jest masakra.
W poniedziałek bolało mnie gardło, wczoraj przeszło, dziś też okej, ale od wtorku wciąż kicham I smarkam. Chyba jestem na coś uczulona. Piję wapno, ale niewiele pomaga i noszę ze sobą tony chusteczek :D

Jeszcze tylko jutro sprawdzian z Accessa i w piątek kartkówka z biologii i gicior. Tylko żeby się udało. W piątek wywiadówka. I ognisko klasowe. Idę, ale nie wiem jak będzie – do której mogę zostać, bo w sobotę jadę na ślub kuzynki daleeeko :D  I mam robić zdjęcia. A ja nie umiem! Potem będą mi robić wyrzuty następne 5 lat.


A teraz zmykam i na zakończenie optymistyczna, chodząca mi dziś po głowie piosenka

A przede mną jeszcze dłuuuga noc z informatyką <3
„Maybe I’m a mad man
Maybe I’m a bad, bad, bad, bad man”
“The sun is risin’ and we’re not tired
We’ll be dancin’ on for days”

niedziela, 16 czerwca 2013

this awkward moment..



This awkward moment when you realize what you've done with yourself.




„she never was the best
Yeah at following the trends
Stayed one step above the rest”

“Don't worry you'll show them”
“There's a fire in your eyes
And I hope you'll let it burn
There's a scream in your voice
And I hope you will be heard”

“”I would recommend
That you live with no regrets”

“Relax girl, turn down the lights
No one can see you shining
Relax girl, it'll be alright
No one can stop you if you try”

 
“Czuję się, jakbym mówił do ściany.
We własnym domu jestem pokonany.”

„”Obojętność boleśnie wbija nóż w serce
A ręce są jak obce i zaciskają pętle.”

„Wiem, że nie mam żadnych szans
Dlatego spróbuję jeszcze raz.”

 
„I'm not satisfied with where I'm at in life.”

 
“My weakness is my fear”


Bulimiczka w trakcie napadu głodu czuje się jakby ktoś nią sterował, staje się robotem, który nie ma nad sobą żadnej władzy, nie może przestać. Trudno jest określić tę niemoc. Wielu osobom wydaje się, że to tylko brak silnej woli. Jednak nie zupełnie o to chodzi, gdyby bowiem dotyczyło to tylko tej kwestii, minimum 90% ofiar tej choroby znalazłoby ją w sobie.

sobota, 15 czerwca 2013

happysadowo i nie tylko :D



„na całe miasto, z całych sił - wołam,
wpuść mnie,
wpuść mnie, bo skonam.”
„nie bardzo mogę, nie bardzo się da”

Wrzucam jakieś durne linki nie mające nic wspólnego z niczym zamiast się uczyć. Again..xd Tak wieczornie – happysadowo mnie wzięło :D

W mojej miejscowości odbywają się ‘dni’(nazwa mojej miejscowości :D) W piątek na żakinadzie nie byłam. Dziś na Maleńczuku nie byłam. Na czerwonych Gitarach jutro pewnie tez nie będę. Wolę myśleć, że ludzie się uczą, a nie zapomnieli o mnie i poszli tam sami..Że ich koniec roku zastał z ręką w nocniku i kują. Tak. Na pewno tak jest. Musi :)




„ale nie jest źle przecież wiem że i tak kochasz mnie
wszak i ja kocham ciebie i tak”

Nie lubię gdy przyjeżdża moja siostra. Znaczy się lubię. Kocham ją. I jest z kim porozmawiać, pośmiać się. Ale wtedy nagle w domu pojawia się dużo jedzenia. A ona jest totalnym moim przeciwieństwem w tym względzie. Je na potęgę, a figurę ma może nie perfekcyjną, ale fajną. Gdy przyjeżdża – mama gotuje, kupuje dużo wszystkiego. Ale i tak za dużo. I wtedy ja się napycham. I jedzenie znów przejmuje kontrolę. I znów myślę o rzyganiu i o tym wszystkim.




„znowu zarzygane żółcią szmaty
Znowu tępa próba żyletki
Znowu”
„jeszcze w głowie słyszę głosy”
„Burdel w mej głowie jak w damskiej torebce...”



Przeczytałam po raz 8576868769 artykuł o transgenicznych myszach na biologię, z którego zawartości będę po raz drugi kartkówkę poprawiać -.- Wos ledwo ruszyłam, a w poniedziałek też po raz drugi poprawiam kartkówkę z praw człowieka. Od tego zależy moje 4 na świadectwie maturalnym! :D



No i wtedy jeszcze kartkówka z matematyki. Coś czuję, że wychodzi mi połówkowo i będzie decydująca. Wtedy polegnę. Ale przynajmniej ta ocena nie idzie na świadectwo. Uf. Jeszcze.



„Podnoszę, się podnoszę
Tak wiele muszę mieć sił”
„I wiem, że mogę
wiem, że mogę
choć mam pod skórą coś jakby strach
lecz mimo tego wiem , że mogę”
„na nowo zbierasz w sobie
jak wiele w tobie jest sił”



Ta piosenka nieodłącznie kojarzy mi się z kwietniowym zeszłorocznym koncertem. W zasadzie moim jako takim drugim, ale pierwszym takim poważnym, że byłam cała na czarno i tak dalej :D zarąbiście było, gdyby nie to, że to był dzień urodzin taty i obydwoje rodzice byli na mnie wściekli o późny powrót. Jakbym się co najmniej upiła i zaćpała. A ja po prostu wróciłam po 23. A mama Ki podwiozła mnie pod sam dom.
Rodzice byli w szpitalu. U mojej młodszej kuzynki. (byłam wczoraj) Później na koncercie. Wrócili.
Dziś w moim starym gimnazjum (w którym ‘uczy’ moja mama. Znaczy się jest nauczycielem wspomagającym, bo to szkoła integracyjna) była Spartakiada Osób Niepełnosprawnych. Taka impreza, że z różnych związków i stowarzyszeń się schodzą niepełnosprawni i razem bawią. Niby rywalizują. Potem dostają nagrody, jest bigos i takie bajery :D Głównym organizatorem jest moja mama właśnie, a ja odkąd pamiętam zawsze tam byłam. Najpierw jako mały, plączący się pyrtek, a później zdarzało mi się nawet coś pomagać :P Od jakiegoś czasu to jestem głównie od czarnej roboty i od robienia zdjęć. Dziś wyszło coś około 1000. Ja tego nie przebiorę! :D Nie ma bata – nie chce mi się :P Chcieli zdjęcia – to mają. Niech się tym sami zajmują :D Oczywiście z racji, że to moja dawna gimbaza – byli też moi nauczyciele. Nie obyło się bez wypytywania o szkołę i te sprawy..-.-









Doobra. Zmywam się do łóźia. To moja miłość <3 Albo do wosu. To już nie miłość :D


Dobranoc :)

P.S. PO LEWEJ JEST ANKIETA. PROSZĘ – ZAGŁOSUJCIE <3

czwartek, 13 czerwca 2013

łohohohoho. długi post.



Ściemano. 

Od paru dni patrzę na tę MAGICZNĄ ANKIETĘ po lewej stronie i się cieszę jak głupia jednym, jedynym głosem :D Głosujący – weź się odezwij, że to Ty! :P


Napisałabym najpierw o dzisiejszym dniu, ale żeby to zrozumieć muszę najpierw opowiedzieć o wycieczce klasowej. Cytując jednego nauczyciela z mojej szkoły: „Powiem krótko”.


Wyjechaliśmy w poniedziałek o 7. Ekipa rajdowa niewyspana i wymęczona(w przypadku K z sandałami na nogach z powodu pęcherzy :P )ale szczęśliwa z racji sukcesu ‘zdobycia’ tzw.  tyłów w autobusie :D Tym sposobem ruszyliśmy do Ojcowskiego PN. W drodze śpiewanie x zwrotek ‘Morskich opowieści’ i wielu innych, wzniosłych pieśni :D (Bo tym razem jeden z osobników pomyślał o wzięciu gitary) Po przyjeździe na parkingu ujrzeliśmy spełnienie naszych snów… MAT-BUS! <3  Nie dziwi to tak bardzo, gdy weźmie się pod uwagę, że nasz cudowny mat - fiz jechał z mat - geo :D





Wycieczka pod zamek na Pieskowej Skale (niestety/stety zamknięty), Maczuga Herkulesa i tego typu. Następnie przejazd do Ojcowa: źródełko miłości, Jaskinia Ciemna(gdzie nasz wysoki wychowawca nie schylił się dostatecznie, a że nie ma włosów – pierwszy dzień spędził z dużym plastrem na rozcięciu.)
Podczas spacerku (rajdowcy wciąż szczęśliwi, że w miarę płasko i sucho :D)jak to podczas spacerku. Przewodnik coś mówi, nikt go nie słucha, aż tu nagle podbija jakaś laska z innej wycieczki (typowy plastik) i żując gumę i kręcąc włosami pyta słodkim głosikiem jednego z ‘naszych’ chłopaków: czeeeść. Skąd jesteście? Wszyscy z niej lali, ale laska..no cóż. Głupota to rzecz wrodzona jak widać.




Ogólnie ciekawą sprawą było, że prawie zaraz po zajęciu miejsc w autobusie(jeszcze rano) M spytał o moje śniadanie. 


A no tak..bo pisząc o rajdzie nie wspomniałam.. chłopcy mieli ‘rajdowej’ nocy śmierdzące problemy, co się skończyło.. ’nasmrodzeniem’ delikatnie mówiąc jednemu na twarz. W drodze z Wysokiej słyszałam może ze trzy wersje tego wydarzenia, a rozmowa z M – ‘ofiarą’, zeszła na temat wymiotowania..No i jak się łatwo domyślić dowiedział się wszystkiego. I tego, że nie jem też. Od tamtej pory przyczepia się o każdy posiłek.
Powracając do wycieczki. Następnie było jeszcze Muzeum PN. Takie profesjonalne. Że najpierw był film 3D, a potem oprowadzanie nie z przewodnikiem, a z podświetlaniem poszczególnych eksponatów :O
Po Muzeum pan przewodnik wysłał nas do toalety, a następnie nie zaczekał i biegłyśmy z G. za grupą -.-
Na koniec: nareeeszcieee zakwaterowanie <3
Co z tego, że w bursie szkolne, że warunki były jakie były.. :P Podczas obiadokolacji grad O.o i burza. Nieopatrznie siadłam koło M. który cały dzień mi truł, że powinno się jeść o 7, 11,15 i… dalszych dwóch godzin nie pamiętam bo ich nie przestrzegam :D Na kolacji też sobie oczywiście nie odpuścił.
Później mycie się, siedzenie na oknie (widzieli mnie nauczyciele, ale co tam :D ), przebywanie z chłopakami, wymyślnie nowej religii xd, wstyd chłopców, że nie mają alkoholu, śpiewanie..fajnie było :D 






Piszę to i piszę, a końca nie widać :P

O. dostałam część zdjęć ;3 
 
Poszłyśmy spać gdzieś po północy, uprzednio wywalając B. z jednego z naszych łóżek, w którym sobie smacznie chrapał :D


Rano przy śniadaniu ta sama śpiewka. Siedzę. Piję trzeci kubek herbaty przy akompaniamencie:
-Jedz
-Nie
-Jedz
-Nie
I tak do znudzenia :D
Zjadłam serek Danio, a bułkę i całą resztę dobroci na talerzu oddałam J – koledze z klasy. Wtedy zaś M usilnie próbował mi wcisnąć swój serek, który ja wciąż odpychałam :D Reakcja jeszcze innego chłopaka z mojej klasy F:
„Jedz, bo znowu będziesz na innej planecie” :D  - To nawiązanie do poprzedniej nocy, kiedy ponoć wyglądałam i zachowywałam się jakbym była z innej planety :P




Z okazji deszczu zamiast Chorzowa wylądowaliśmy w Krakowskiej Bonarce. Początkowo kino – „Kac Vegas 3”, następnie część poszła na Iron Mana 3, a my, tzn. ja, M. i B. chodziliśmy po tej znienawidzonej przeze mnie świątyni konsumpcji oczekując na „Wielkiego Gatsby’ego”, czy jak to się pisze :D film fantastyczny, chociaż początkowo muzyka mi nie spasowała, ale polecam, Ewa Wachowicz :P W jego trakcie zjadłam 7daysa i pół paczki mentosów -.- Powrót w miarę spokojny, z przysypianiem, śpiewaniem i ogólnie typowo :P powróciłam do domu, poszłam spać i wybrałam się we środę do szkoły, gdzie nic fantastycznego się nie działo, prócz tego, że poprawiłam -3 z historii na +2 -.-


Dziś za to się działo. Ohohoho! :P

Na lekcji pierwszej jednej z niewielu przedstawicielek płci pięknej – A. zrobiło się słabo, rodzice wzięli ją do domu. Następnie dwa wułefy – nauczyciel pod koniec roku zapamiętał moje imię :O A na niemieckim..a  raczej przed. Ki. otworzyła czekoladę, która poczęstowała kilka osób będących obok. Nie chciałam, więc M. znów zaczął tę samą śpiewkę, że zbliża się 11. Niedługo nauczę się wg tego odmierzać czas :D Byłam wtedy na głodnego i zaczęłam pić jogurt i wytłumaczyłam im, że oni mają czekoladę jogurtową, a ja jogurt. Odpuścił. Na lekcji właściwej zrobiło mi się słabo, więc spytałam czy mogę wyjść. Owszem. Mogę. Idź z nią Ki. Siadłam na parapecie (oczywiście akurat we czwartki higienistki nie ma). Ki. Poszła do klasy po wodę, a ja siedziałam po turecku przy otwartym oknie. Na moje nieszczęście pani profesor się bardzo przejęła, kazała mi się położyć na ławce i załatwiła otwarcie gabinetu higienistki. Wypytywała o miesiączkę, czy tego typu i o śniadanie. Zostałyśmy tam z Ki., ja – leżąc na kozetce. Po jakimś czasie germanistka wróciła, a ja – żeby nie wyjść na głupią powiedziałam, że się dobrze czuję. Wróciłyśmy do klasy, chociaż przez następne lekcje wciąż siedziałam przy otwartym oknie.







Jestem głodna. Kurde. Dziewczyno – wytrzymaj. Zaraz pójdziesz spać a jutro już tego nie będziesz czuć. Już niewiele.


Na ostatniej godzinie (wok) oddałam kanapkę S. Dzień wcześniej powędrowała ona do D. Wtedy M. się wściekł i zapowiedział, że”jak jeszcze raz zjecie jej kanapki to macie wpierdol. Ona nic nie je.” No i komu ja je teraz będę oddawać? A następnie rozeszła się fama, że zamadlam, a mnie po prostu się troszkę słabo zrobiło! 




Koniec tego jakże niezmiernie długiego i nudnego posta. Trzymajcie się <3


P.S. Serduszko mi chyba zaczyna mocniej bić. <3 ale to nie jest takie fajne, jakby się wydawało.