niedziela, 9 lutego 2014

Śpiączka.

Coma wpisała się w moje życie podwójnie.

Raz kiedyś, kiedy po prostu się gdzieś w ich muzyce zakochałam.
Po raz drugi: jakiś miesiąc czy dwa temu dzięki/przez D.

Nie znam członków(wiem, że wokalistą jest Piotr Rogucki i enough.), wszystkich piosenek, wszystkich płyt, ale uwielbiam ich twórczość.
„Muzyka samobójców”.

(Coś chyba dla mnie :))
­­W sumie nazwa – śpiączka – mówi sama za siebie. Zapaść w letarg i się więcej nie obudzić.
Leżąc w nocy układałam list, który mogłabym zostawić, chcąc się zabić.
Nawet pies wyczuwa, że jest źle. Kiedy płaczę, Fruzia siada lub kładzie się przy moim łóżku, jakby mnie pilnowała.
A płaczę często.
Nie poszłam z rodzicami na spacer, bo miałam się uczyć, a leżę w łóżku z komputerem. Może kiedy coś napisałam, to wezmę się za siebie i Słowackiego. A także Norwida i Krasińskiego.

A gdybyś tu przy mnie dziś był…
 
 
A najgorsze, że wciąż się łudzę.

1 komentarz: